Gdy ledwie trzy miesiące temu na stadionie Philippe’a Chatriera Iga Świątek rozbiła w czwartej rundzie French Open Anastazję Potapową, w tenisowym świecie pojawiło się lekkie niedowierzanie. Awansować w 40 minut, bez starty seta, oddając rywalce zaledwie 10 punktów, w takim turnieju i na takim etapie… To mogła tylko Iga. Krótkie mecze się zdarzają, także i w męskim tenisie, ale rzadko tak obijani są świetni zawodnicy. A Francuz Benoît Paire, kiedyś 18. na liście ATP, mający w CV skalpy Novaka Djokovicia czy Huberta Hurkacza przegrał w… 37 minut.
Potapową i Paire łączy to, że swego czasu dostali łatkę tenisowych skandalistów. Rosjanka, już rok po ataku jej kraju na Ukrainę, paradowała podczas turnieju w Indian Wells w koszulce Spartaka Moskwa, choć takie symbole zostały przez tenisowe organizacje zakazane. W WTA interweniowała nawet Iga Świątek.35-letni Francuz to z kolei zupełnie inna bajka. Zawodnik aspirujący do bycia w światowej czołówce, w 2015, 2016 i 2020 mający miejsce w TOP-20 listy ATP. Wiosną 2018 roku pokonał w dwóch setach w Miami Novaka Djokovicia, znanych graczy ogrywał dość często. Dwa lata temu w karierze 35-letniego obecnie zawodnika coś się jednak zacięło, wkrótce może wypaść z trzeciej setki rankingu. A do tego zaskakuje na korcie: a to nie poda ręki rywalowi, a to wyzwie kibica, a to zniszczy parasolkę czy rzuci rakietą.
Trzy lata temu w Acapulco nie ukrywał, ze nie chciało mu się grać o zwycięstwo, jeszcze w dobie pandemicznych ograniczeń. – Przyjeżdżam, biorę kasę i wyjeżdżam. Za wygraną w ATP 250 można dostać tylko 30 tysięcy dolarów. A odpadając w pierwszej rundzie, biorę 10 tysięcy, po dwóch setach. Po co więc walczyć? – prowokował.Podobnie było i rok temu w Maladze, teraz sytuacja się powtórzyła.37 minut i 5 sekund, mimo jednego wygranego gema. Takie mecze w turniejach ATP zdarzają się bardzo rzadkoA wszystko stało się w challengerze ATP 100 w Rennes, granym na twardych kortach pod dachem. Doświadczony Francuz trafił na notowanego wyżej o 100 miejsc Brytyjczyka Jacoba Fearnleya, nie był faworytem. Na korcie też nie istniał, wygrał trzeciego gema w meczu, na 1:2. A później przegrał 10 kolejnych. I całe spotkanie 1:6, 0:6.
Takie wyniki się zdarzają, ale w meczach ATP spotkania trwają blisko godzinę. Tu zmierzono dokładnie 37 minut i 5 sekund – tyle potrzebował Fearnley by awansować dalej. Francuz na sam koniec popełnił kuriozalny podwójny błąd serwisowy – niby chciał zagrać bezpiecznie, a nie trafił w karo. Kibice zareagowali gwizdami i buczeniem, on… pozdrowił ich ruchem ręki. Zresztą Paire przez całą karierę nie był ulubieńcem tenisowych fanów.
A on sam zareagował wrzucając na swój profil w mediach społecznościowych emotikonki. – 1200 euro za 37 minut gry. Jesteś szefem. Też chcę być taki, jak dorosnę – napisał mu jeden z kibiców.
Dla słabnącego z sezonu na sezon Francuza to już 25. porażka w 35. tegorocznym spotkaniu. Możliwe też, że to już jedno z ostatnich takich jego spotkań w tourze.
Gdy ledwie trzy miesiące temu na stadionie Philippe’a Chatriera Iga Świątek rozbiła w czwartej rundzie French Open Anastazję Potapową, w tenisowym świecie pojawiło się lekkie niedowierzanie. Awansować w 40 minut, bez starty seta, oddając rywalce zaledwie 10 punktów, w takim turnieju i na takim etapie… To mogła tylko Iga. Krótkie mecze się zdarzają, także i w męskim tenisie, ale rzadko tak obijani są świetni zawodnicy. A Francuz Benoît Paire, kiedyś 18. na liście ATP, mający w CV skalpy Novaka Djokovicia czy Huberta Hurkacza przegrał w… 37 minut.
Potapową i Paire łączy to, że swego czasu dostali łatkę tenisowych skandalistów. Rosjanka, już rok po ataku jej kraju na Ukrainę, paradowała podczas turnieju w Indian Wells w koszulce Spartaka Moskwa, choć takie symbole zostały przez tenisowe organizacje zakazane. W WTA interweniowała nawet Iga Świątek.35-letni Francuz to z kolei zupełnie inna bajka. Zawodnik aspirujący do bycia w światowej czołówce, w 2015, 2016 i 2020 mający miejsce w TOP-20 listy ATP. Wiosną 2018 roku pokonał w dwóch setach w Miami Novaka Djokovicia, znanych graczy ogrywał dość często. Dwa lata temu w karierze 35-letniego obecnie zawodnika coś się jednak zacięło, wkrótce może wypaść z trzeciej setki rankingu. A do tego zaskakuje na korcie: a to nie poda ręki rywalowi, a to wyzwie kibica, a to zniszczy parasolkę czy rzuci rakietą.
Trzy lata temu w Acapulco nie ukrywał, ze nie chciało mu się grać o zwycięstwo, jeszcze w dobie pandemicznych ograniczeń. – Przyjeżdżam, biorę kasę i wyjeżdżam. Za wygraną w ATP 250 można dostać tylko 30 tysięcy dolarów. A odpadając w pierwszej rundzie, biorę 10 tysięcy, po dwóch setach. Po co więc walczyć? – prowokował.Podobnie było i rok temu w Maladze, teraz sytuacja się powtórzyła.37 minut i 5 sekund, mimo jednego wygranego gema. Takie mecze w turniejach ATP zdarzają się bardzo rzadkoA wszystko stało się w challengerze ATP 100 w Rennes, granym na twardych kortach pod dachem. Doświadczony Francuz trafił na notowanego wyżej o 100 miejsc Brytyjczyka Jacoba Fearnleya, nie był faworytem. Na korcie też nie istniał, wygrał trzeciego gema w meczu, na 1:2. A później przegrał 10 kolejnych. I całe spotkanie 1:6, 0:6.
Takie wyniki się zdarzają, ale w meczach ATP spotkania trwają blisko godzinę. Tu zmierzono dokładnie 37 minut i 5 sekund – tyle potrzebował Fearnley by awansować dalej. Francuz na sam koniec popełnił kuriozalny podwójny błąd serwisowy – niby chciał zagrać bezpiecznie, a nie trafił w karo. Kibice zareagowali gwizdami i buczeniem, on… pozdrowił ich ruchem ręki. Zresztą Paire przez całą karierę nie był ulubieńcem tenisowych fanów.
A on sam zareagował wrzucając na swój profil w mediach społecznościowych emotikonki. – 1200 euro za 37 minut gry. Jesteś szefem. Też chcę być taki, jak dorosnę – napisał mu jeden z kibiców.
Dla słabnącego z sezonu na sezon Francuza to już 25. porażka w 35. tegorocznym spotkaniu. Możliwe też, że to już jedno z ostatnich takich jego spotkań w tourze.