– Nicola Zalewski bardzo mi się podoba. Także w meczu z Chorwacją walczył, biegał na całego, czego nie mogę powiedzieć o innych zawodnikach. Łącznie z tymi czołowymi. Pokazywać palcem, to za mało. Po 20 minutach meczu zacząłem się nawet zastanawiać, czy Robert Lewandowski jest na boisku – powiedział nam król strzelców MŚ 1974 r. Grzegorz Lato.
Michał Białoński, Polsat Sport: Nicola Zalewski przyczynił się do pokonania Szkotów, ale z Chorwacją nawet on nie był w stanie nic wskórać. Jak pan ocenia wrześniowy dwumecze reprezentacji Polski?
Grzegorz Lato, król strzelców MŚ 1974 r.: Zalewski bardzo mi się podoba. Także w meczu z Chorwacją walczył, biegał na całego, czego nie mogę powiedzieć o innych zawodnikach. Łącznie z tymi czołowymi. Pokazywać palcem, że zagrać tam czy siam to za mało. Po 20 minutach meczu zacząłem się nawet zastanawiać, czy Robert Lewandowski jest na boisku.
Na pewno nasz kapitan nie dawał tyle zespołowi, co starszy od niego o trzy lata Luka Modrić. Musimy jednak pamiętać, że inna jest rola pomocnika, a inna napastnika.
Na początku kariery byłem ustawiany w reprezentacji na prawym skrzydle, ale i tak szwędałem się po całym boisku. Jak trzeba było, pracowałem w obronie, na lewej stronie i w środku. Dzisiaj w piłce bez biegania, walki, klepania piłką, pokazywania się na pozycji, to nic się nie osiągnie!
Grzegorz Lato: Lewandowski powinien dać przykład i krzyknąć na zespół
Klasycy mawiają, że w piłce nożnej trzeba było biegać, trzeba biegać i trzeba będzie biegać.
Wszyscy mówią, że ja nadaję na reprezentację. Ja wcale nie nadaję, tylko mówię o tym, co widzę, patrzę na to, co się dzieje. Lider zespołu powinien dawać przykład. Jeśli gra źle się układa, to powinien nawet stanąć w pewnym momencie, krzyknąć na kolegów, używając ostrych słów. Powiedzieć: “Jak się komuś nie podoba, nie zależy mu, to niech sp…!”. Wie pan, o co chodzi.
Tak jak na MŚ w Hiszpanii dyscyplinował pan Zbigniewa Bońka, by szybciej wracał pod własną bramkę i dopiero tam odpoczywał, jeśli musi?
Faktycznie, tak było. Zbyszek odpowiedział: “Wiem, wiem. Tylko nie drzyj się”. Wie pan, na boisku nie ma miejsca na salonowe mowy, bo ktoś się obrazi, strzeli fochem, bo mu kolega zwrócił uwagę. A taka reakcja powinna nastąpić. Mieliśmy przeciw Chorwacji jakąś okazję?
Tylko tę, w której Lewandowski trafił w poprzeczkę.
No właśnie. Ciężko nam było wyjść z własnej połowy. A Chorwacji walczyli całym zespołem. Weźmy Modricia, który ma 39 lat. Z niego wszystkie nasze asy powinny brać przykład. Gonił, walczył. On sobie zdaje sprawę z tego, że w tym wieku, jeśli będzie grał na stojąco, bez pokazywania się kolegom, to zawsze go ktoś pokryje, wyeliminuje z gry. Szkoda, że nie wywalczyliśmy remisu z Chorwacją. Był w zasięgu ręki.
Niektórzy mówią, że Chorwacja to inna półka, medalista ostatnich MŚ, ale jednak na czerwcowych ME Albańczycy z nią zremisowali.
Dlatego nie dziwię się, że nasz trener jest strasznie wkurzony po tym meczu i ryczał na zespół. Bez gonitwy, walki, podpowiadania jeden drugiemu nic się nie osiągnie. Zespół musi być jak jeden organizm: dwie ręce, dwie nogi, tułów i głowa. Jeden idzie do przodu, drugi go asekuruje. Na MŚ 1982 r. miałem już 32 lata, Marek Dziuba wchodził do przodu, ja mu tylko krzyczałem: “Idziesz, ja zostaję!”. I on szedł do końca, bo zdawał sobie sprawę, że nic nam nie grozi, bo jest asekuracja. Proszę sobie przypomnieć waleczność Włodka Smolarka, czy Zbyszka Bońka, któremu momentami ciężko było się wrócić, ale jednak odwracał się, głowa między kolana i zasuwał do tyłu. Dlaczego u współczesnych liderów tego nie widzę?
Nie wymienił pan jeszcze Waldemara Matysika, który walczył na MŚ tak, że nabawił się odwodnienia.
Odchorował to. To był młody, ambitny chłopak. Podczas meczu o trzecie miejsce z Francuzami trener Piechniczek rozmawiał z Matysikiem. Pyta się, czy jest w stanie dalej grać. Nastąpiła zmiana, za Waldka wszedł Roman Wójcicki z Odry Opole. Nikt się wtedy nie oszczędzał.
Grzegorz Lato o zawodnikach z MLS w reprezentacji Polski
Wróćmy jednak do współczesnej kadry. Co pan sądzi o tym, że aż trzech zawodników przyjeżdża na zgrupowania z USA, z ligi MLS. Mateusz Bogusz aż z Los Angeles. Długa podróż, zmiana strefy czasowej powodują, że w meczu ze Szkocją ich udział był śladowy, tylko na osiem minut wszedł Bartosz Slisz.
Widzi pan, dlatego ja po MŚ 1982 r. w szatni poprosiłem o chwilę ciszy, by ogłosić koniec kariery reprezentacyjnej. Głównym powodem było to, że podpisałem kontrakt w Meksyku. Przecież miałem siły, mogłem jeszcze przez kilka lat grać w kadrze, ale postanowiłem oddać miejsce młodszym kolegom. Zdawałem sobie sprawę z tego, jak trudne byłyby regularne podróże do Europy, zmiana strefy czasowej. Tym bardziej, że nie było wtedy bezpośredniego połączenia z Meksyku do kraju. Latało się z przesiadkami: Meksyk – Nowy Jork, Nowy Jork – Londyn, Londyn – Warszawa. Przeszedłem tę tułaczkę, podróżując na mecz pożegnalny z Belgią, w kwietniu 1984 r. Dotarłem do Warszawy dopiero na dwie i pół godziny przed meczem!
Chciało się pewnie panu spać, a trzeba było jechać na stadion Legii i grać?
Dlatego po przyjeździe do hotelu wziąłem od razu prysznic, na zmianę zimny z ciepłym, później odpocząłem przez pół godziny i ruszyłem na stadion. Najlepiej z marszu wejść do gry. Pożegnałem się, wchodząc w końcówce za Waldka Matysika. Wprawdzie przegraliśmy 0:1, ale pożegnanie zorganizowali mi wspaniałe.
Grzegorz Lato: Probierz wie, co robi
Wojciech Szczęsny będzie miał pożegnanie w październiku. Jak ocenia pan sytuację w bramce po jego odejściu? Na razie na zmianę bronią Marcin Bułka i Łukasz Skorupski.
W bramce mamy to, co mamy, ale gorzej jest w polu. Za naszych czasów ktoś, kto nie gra w klubie nie miał szans na reprezentację. A teraz? Nie gra prawie co drugi. Trener Probierz ma ciężko, bo dostaje zespół na pięć dni, co on może zrobić w tym czasie? Wprawdzie jeździ, odwiedza w klubach piłkarzy, ale braku występów tym się nie nadrobi. Mamy to, co mamy. Probierzowi trzeba dać czas. Niech popracuje w spokoju. Nawoływania o zagranicznych trenerów mijają się z celem! Było już dwóch Portugalczyków i pamiętamy efekty ich pracy. Probierze wie, co robi.