US Open dobiegło końca. Tym samym znamy rozstrzygnięcia we wszystkich imprezach wielkoszlemowych w sezonie 2024. — Mówię to bez satysfakcji i przyjemności, ale Aryna Sabalenka w tym roku była najlepsza w turniejach Wielkiego Szlema — podkreśla w rozmowie z Przeglądem Sportowym Onet dziennikarz tenisowy Tomasz Wolfke. Jednocześnie zaznacza, że jeśli chodzi o cały sezon, to tu “lekką przewagę” ma Iga Świątek. Ale w jego opinii rewelacją sezonu nie jest ani Białorusinka, ani Polka. Oceniony został również Hubert Hurkacz.
— Mówię to bez satysfakcji i przyjemności, ale Sabalenka w tym roku była najlepsza w turniejach Wielkiego Szlema. Grała najrówniej. Tu liczby mówią same za siebie i to na pewno są lepsze wyniki niż Igi. Ma wyraźną przewagę nad Polką. Paradoksalnie wygląda na to, że dobrze zrobiła jej ta przerwa na czas Wimbledonu i igrzysk — ocenił Wolfke.
— W przekroju całego sezonu lekką przewagę ma jednak Świątek, bo ona oba swoje cele zrealizowała. Może nie na “6”, ale powiedzmy, że na “5”, bowiem w Paryżu zarówno Iga, jak i my wszyscy liczyliśmy na złoto. Natomiast Sabalenka raczej swojego nie zrealizowała, bo głośno mówiła o tym, że chce wrócić na pozycję liderki rankingu WTA. Oczywiście to się jeszcze może zdarzyć, bo przewaga Świątek się zmniejszyła — dodał.
Oto największa rewelacja tenisowego sezonu
Nasz rozmówca przyznał jednak, że dla niego największą rewelacją sezonu jest postawa Jasmine Paolini. Jak przypomniał, Włoszka jeszcze niedawno grała w turniejach niższej rangi. Przypomnijmy, że w tym roku 28-latka nagle wystrzeliła z formą i znalazła się w finale Roland Garros i Wimbledonu. Dobrze zaprezentowała się też w Australian Open i US Open, w których docierała do 1/8 finału. A przecież w poprzednich latach swojej kariery nigdy nie była nawet w 3. rundzie wielkoszlemowych zawodów.
— W życiu bym się tego nie spodziewał. Ona 14 miesięcy temu grała w Warszawie i lepsza od niej była Laura Siegemund. To pokazuje, jaka to skala sensacji, bo to nawet trudno nazwać niespodzianką. Ale w tenisie kobiecym takie sytuacje się zdarzają, że nagle jakaś 27-latka lub 28-latka wskakuje do czołówki — zaznaczył.
Zobacz także: Padło sensacyjne nazwisko w kontekście trenowania Huberta Hurkacza
Wolfke podsumował także rywalizację mężczyzn, którą zdominowali Jannik Sinner i Carlos Alcaraz. Włoch wygrał w Australii i USA, a Hiszpan we Francji i w Anglii. Według niego na miano najlepszego tenisisty sezonu zasługuje mistrz Australian Open i US Open.
— Ewidentnie Sinner jest bohaterem, i to nie tylko tego sezonu, bo to zaczęło się już od ATP Finals w zeszłym roku. Alcaraz częściej przegrywał, ma też problem z kontuzjami i mniej grał. Pewnie w naturalny sposób będziemy mieli teraz rywalizację pomiędzy tym duetem, do której od czasu do czasu będą włączali się Alexander Zverev czy Taylor Fritz. Być może też jacyś tenisiści z tych przeklętych roczników 90. się do tego dołączą, ale dominacja “muszkieterów” [Federer, Nadal, Djoković, Murray — przyp. red.] spowodowała, że to pokolenie jest, mówiąc w cudzysłowie, pokoleniem straconym — ocenił.
Tomasz Wolfke: wierzę Jannikowi Sinnerowi
— Trzeba też pamiętać, że na Sinnerze cieniem kładzie się przypadek dopingowy. Ja mu jednak wierzę. Uważam, że doping w tenisie jest bez sensu, dlatego że to na tyle techniczny sport i na tyle wielowymiarowy, w którym jest ważnych tak dużo aspektów, że przypakowanie anabolikami nie ma sensu. Ale z drugiej strony patrząc, jak oni nieludzko wytrzymują obciążenia meczowe, czyli jak są w stanie grać czterogodzinny mecz i w czwartej godzinie grają tak samo jak na początku, to też czasem zaczynam powątpiewać. Trudno w to uwierzyć, ale tak samo trudno uwierzyć, że maratończyk jest w stanie przebiec 42 km w dwie godziny — stwierdził Wolfke.
Dziennikarz ocenił również sezon 2024 w wykonaniu Novaka Djokovicia. Serb po raz pierwszy od 2017 r. nie wygrał żadnego z turniejów wielkoszlemowych, ale w Paryżu zdobył upragnione olimpijskie złoto.
Zobacz również: Prezydent Andrzej Duda odznaczył polskich medalistów igrzysk w Paryżu
— Zdrowotnie trochę się sypie, ale jeśli gość cztery tygodnie po artroskopii kolana jest w stanie wygrać sześć meczów na Wimbledonie, to jest to coś niesamowitego. Biologii jednak nie zmieni. Boję się, że nie zwycięży już w Wielkim Szlemie i nie zrealizuje ostatniego celu, czyli 25. tytułu, po którym wyszedłby na samodzielne prowadzenie [licząc wielkoszlemowe tytuły zarówno mężczyzn, jak i kobiet — przyp. red.] — stwierdził Wolfke, który skomentował także tegoroczne dokonania Huberta Hurkacza.
— W Wielkim Szlemie jak zawsze wyglądał słabo. Tylko jeden ćwierćfinał w Australii, gdzie przegrał po wyrównanym meczu z Daniiłem Miedwiediewem. Hubert ma jakiś problem z tymi dużymi turniejami, chociaż z drugiej strony dwie duże imprezy wygrał, te ciut mniejsze niż wielkoszlemowe. Na pewno najłatwiej mu będzie, ze względu na ten piekielny serwis, zaistnieć w Wimbledonie, co już zresztą pokazał. Cały czas pamiętajmy, że mówimy o najlepszym tenisiście w historii polskiego sportu — podsumował.
US Open dobiegło końca. Tym samym znamy rozstrzygnięcia we wszystkich imprezach wielkoszlemowych w sezonie 2024. — Mówię to bez satysfakcji i przyjemności, ale Aryna Sabalenka w tym roku była najlepsza w turniejach Wielkiego Szlema — podkreśla w rozmowie z Przeglądem Sportowym Onet dziennikarz tenisowy Tomasz Wolfke. Jednocześnie zaznacza, że jeśli chodzi o cały sezon, to tu “lekką przewagę” ma Iga Świątek. Ale w jego opinii rewelacją sezonu nie jest ani Białorusinka, ani Polka. Oceniony został również Hubert Hurkacz.
— Mówię to bez satysfakcji i przyjemności, ale Sabalenka w tym roku była najlepsza w turniejach Wielkiego Szlema. Grała najrówniej. Tu liczby mówią same za siebie i to na pewno są lepsze wyniki niż Igi. Ma wyraźną przewagę nad Polką. Paradoksalnie wygląda na to, że dobrze zrobiła jej ta przerwa na czas Wimbledonu i igrzysk — ocenił Wolfke.
— W przekroju całego sezonu lekką przewagę ma jednak Świątek, bo ona oba swoje cele zrealizowała. Może nie na “6”, ale powiedzmy, że na “5”, bowiem w Paryżu zarówno Iga, jak i my wszyscy liczyliśmy na złoto. Natomiast Sabalenka raczej swojego nie zrealizowała, bo głośno mówiła o tym, że chce wrócić na pozycję liderki rankingu WTA. Oczywiście to się jeszcze może zdarzyć, bo przewaga Świątek się zmniejszyła — dodał.
Oto największa rewelacja tenisowego sezonu
Nasz rozmówca przyznał jednak, że dla niego największą rewelacją sezonu jest postawa Jasmine Paolini. Jak przypomniał, Włoszka jeszcze niedawno grała w turniejach niższej rangi. Przypomnijmy, że w tym roku 28-latka nagle wystrzeliła z formą i znalazła się w finale Roland Garros i Wimbledonu. Dobrze zaprezentowała się też w Australian Open i US Open, w których docierała do 1/8 finału. A przecież w poprzednich latach swojej kariery nigdy nie była nawet w 3. rundzie wielkoszlemowych zawodów.
— W życiu bym się tego nie spodziewał. Ona 14 miesięcy temu grała w Warszawie i lepsza od niej była Laura Siegemund. To pokazuje, jaka to skala sensacji, bo to nawet trudno nazwać niespodzianką. Ale w tenisie kobiecym takie sytuacje się zdarzają, że nagle jakaś 27-latka lub 28-latka wskakuje do czołówki — zaznaczył.
Zobacz także: Padło sensacyjne nazwisko w kontekście trenowania Huberta Hurkacza
Wolfke podsumował także rywalizację mężczyzn, którą zdominowali Jannik Sinner i Carlos Alcaraz. Włoch wygrał w Australii i USA, a Hiszpan we Francji i w Anglii. Według niego na miano najlepszego tenisisty sezonu zasługuje mistrz Australian Open i US Open.
— Ewidentnie Sinner jest bohaterem, i to nie tylko tego sezonu, bo to zaczęło się już od ATP Finals w zeszłym roku. Alcaraz częściej przegrywał, ma też problem z kontuzjami i mniej grał. Pewnie w naturalny sposób będziemy mieli teraz rywalizację pomiędzy tym duetem, do której od czasu do czasu będą włączali się Alexander Zverev czy Taylor Fritz. Być może też jacyś tenisiści z tych przeklętych roczników 90. się do tego dołączą, ale dominacja “muszkieterów” [Federer, Nadal, Djoković, Murray — przyp. red.] spowodowała, że to pokolenie jest, mówiąc w cudzysłowie, pokoleniem straconym — ocenił.
Tomasz Wolfke: wierzę Jannikowi Sinnerowi
— Trzeba też pamiętać, że na Sinnerze cieniem kładzie się przypadek dopingowy. Ja mu jednak wierzę. Uważam, że doping w tenisie jest bez sensu, dlatego że to na tyle techniczny sport i na tyle wielowymiarowy, w którym jest ważnych tak dużo aspektów, że przypakowanie anabolikami nie ma sensu. Ale z drugiej strony patrząc, jak oni nieludzko wytrzymują obciążenia meczowe, czyli jak są w stanie grać czterogodzinny mecz i w czwartej godzinie grają tak samo jak na początku, to też czasem zaczynam powątpiewać. Trudno w to uwierzyć, ale tak samo trudno uwierzyć, że maratończyk jest w stanie przebiec 42 km w dwie godziny — stwierdził Wolfke.
Dziennikarz ocenił również sezon 2024 w wykonaniu Novaka Djokovicia. Serb po raz pierwszy od 2017 r. nie wygrał żadnego z turniejów wielkoszlemowych, ale w Paryżu zdobył upragnione olimpijskie złoto.
Zobacz również: Prezydent Andrzej Duda odznaczył polskich medalistów igrzysk w Paryżu
— Zdrowotnie trochę się sypie, ale jeśli gość cztery tygodnie po artroskopii kolana jest w stanie wygrać sześć meczów na Wimbledonie, to jest to coś niesamowitego. Biologii jednak nie zmieni. Boję się, że nie zwycięży już w Wielkim Szlemie i nie zrealizuje ostatniego celu, czyli 25. tytułu, po którym wyszedłby na samodzielne prowadzenie [licząc wielkoszlemowe tytuły zarówno mężczyzn, jak i kobiet — przyp. red.] — stwierdził Wolfke, który skomentował także tegoroczne dokonania Huberta Hurkacza.
— W Wielkim Szlemie jak zawsze wyglądał słabo. Tylko jeden ćwierćfinał w Australii, gdzie przegrał po wyrównanym meczu z Daniiłem Miedwiediewem. Hubert ma jakiś problem z tymi dużymi turniejami, chociaż z drugiej strony dwie duże imprezy wygrał, te ciut mniejsze niż wielkoszlemowe. Na pewno najłatwiej mu będzie, ze względu na ten piekielny serwis, zaistnieć w Wimbledonie, co już zresztą pokazał. Cały czas pamiętajmy, że mówimy o najlepszym tenisiście w historii polskiego sportu — podsumował.