To może być największy problem Aryny Sabalenki w nadchodzącym finale US Open. W zeszłym roku walczyła nie tylko z Coco Gauff, ale również z kibicami, których zachowanie momentami doprowadzało Białorusinkę do wściekłości. Tenisistka z Mińska ostatecznie przegrała tamto spotkanie, a jednym z powodów była atmosfera. “Jeśli pozwolę wejść mi do głowy, to się w tym zatracę i oszaleję” — powiedziała po półfinale z Navarro. Zawodniczka musi się liczyć z tym, że w nadchodzącym starciu atmosfera będzie podobna. Kibice w znakomitej większości będą za Jessiką Pegulą.
Początek tegorocznej batalii o finał US Open zapowiadał nam tenisowe show na najwyższym poziomie. Po chwili nerwów Aryna Sabalenka rozpoczęła marsz w stronę finału, ale w końcówce drugiego seta niespodziewanie straciła kontrolę nad przebiegiem spotkania. Emma Navarro doprowadziła do tie-breaka. Dopiero w nim wiceliderka rankingu zapewniła sobie awans do sobotniego finału, zwyciężając 6:3, 7:6 (7-2).
Demony z poprzedniego finału wrócą do Sabalenki
Po czwartkowym zwycięstwie i awansie Sabalenka została zapytana o odczucia względem publiki w nawiązaniu do trudnych chwil sprzed roku. Przypomnijmy, że w poprzednim sezonie tenisistka przegrała finał z Coco Gauff, mimo wygranej 6:2 w pierwszym secie. W dwóch kolejnych lepsza była Amerykanka (6:3, 6:2). Niemały wpływ na ostateczny wynik miała atmosfera na trybunach.
Amerykańscy kibice bardzo mocno dopingowali swoją rodaczkę. Przy wręczeniu nagrody za drugie miejsce Białorusinka nieco żartobliwie, ale jednak uszczypliwie zapytała, czemu jej tak nie oklaskiwali w trakcie meczu. Dobrym przykładem tego, z czym zmagała się tenisistka z Mińska przed rokiem jest poniższy fragment meczu.
Nie mogła sobie poradzić z publiką
Nie ma wątpliwości, że 26-latka ponownie spotka się z bardzo głośną i stronniczą publiką podczas nadchodzącego finału, w którym zmierzy się z Jessiką Pegulą. O atmosferze sprzed roku i podejściu do niej w tym sezonie Sabalenka opowiedziała podczas konferencji prasowej. — Tak, miałam tu naprawdę trudne lekcje w przeszłości. W zeszłym roku kibice byli niezwykle głośni, nawet w trakcie gry. Było tak głośno, że zatykało mi uszy, czułam bardzo dużą presję — przyznała wprost. — Myślę, że miałam tu tak wiele okazji, ale nie wykorzystałam ich z różnych przyczyn. Nie byłam gotowa. Potem po prostu nie mogłam poradzić sobie z tłumem — wyznała.
— Zdaję sobie sprawę, że w finale publika będzie za moją przeciwniczką. Tylko jeśli pozwolę wejść im do głowy, to się w tym zatracę i oszaleję. Tak, to będzie najtrudniejsze — powiedziała. W dalszej części wypowiedzi Sabalenka zaznaczyła, że absolutnie nie traci nadziei na wygranie turnieju i za każdym razem, gdy przyjeżdża na US Open, wierzy, że odniesie końcowy sukces.
— Za każdym razem, gdy wracam, naprawdę cieszę się, że tu jestem, podobają mi się te korty, podoba mi się również atmosfera, podoba mi się gra na tym pięknym stadionie przed kibicami. Do tego bardzo podoba mi się miasto. Za każdym razem, gdy tu wracam, mam takie pozytywne myślenie: “No dalej, może tym razem” — stwierdziła zawodniczka.
Wierzy, że wzniesie trofeum
Sabalenka przyznała, że nawet najtrudniejsze przegrane ją budują, ponieważ stara się z nich wyciągnąć jak najwięcej doświadczenia. — Tak trudne porażki nigdy nie sprawiają, że czuję się przygnębiona, nie myślę o tym, że nie wrócę na turniej za rok. To mnie tylko motywuje, żeby wrócić i spróbować jeszcze raz, bardziej się starać i ciężej pracować nad niektórymi rzeczami, które być może nie działały w przeszłości. Nadal mam nadzieję, że wzniosę to piękne trofeum — powiedziała dziennikarzom.
Czytaj więcej: Pokonała Igę Świątek, a teraz zagra o tytuł w US Open. “Niszczyła mnie”
Finałową rywalką wiceliderki kobiecego tenisa na świecie będzie Jessica Pegula, która najpierw w ćwierćfinale pokonała Igę Świątek w dwóch setach, następnie w półfinale zwyciężyła z reprezentantką Czech, Karoliną Muchową.
To może być największy problem Aryny Sabalenki w nadchodzącym finale US Open. W zeszłym roku walczyła nie tylko z Coco Gauff, ale również z kibicami, których zachowanie momentami doprowadzało Białorusinkę do wściekłości. Tenisistka z Mińska ostatecznie przegrała tamto spotkanie, a jednym z powodów była atmosfera. “Jeśli pozwolę wejść mi do głowy, to się w tym zatracę i oszaleję” — powiedziała po półfinale z Navarro. Zawodniczka musi się liczyć z tym, że w nadchodzącym starciu atmosfera będzie podobna. Kibice w znakomitej większości będą za Jessiką Pegulą.
Początek tegorocznej batalii o finał US Open zapowiadał nam tenisowe show na najwyższym poziomie. Po chwili nerwów Aryna Sabalenka rozpoczęła marsz w stronę finału, ale w końcówce drugiego seta niespodziewanie straciła kontrolę nad przebiegiem spotkania. Emma Navarro doprowadziła do tie-breaka. Dopiero w nim wiceliderka rankingu zapewniła sobie awans do sobotniego finału, zwyciężając 6:3, 7:6 (7-2).
Demony z poprzedniego finału wrócą do Sabalenki
Po czwartkowym zwycięstwie i awansie Sabalenka została zapytana o odczucia względem publiki w nawiązaniu do trudnych chwil sprzed roku. Przypomnijmy, że w poprzednim sezonie tenisistka przegrała finał z Coco Gauff, mimo wygranej 6:2 w pierwszym secie. W dwóch kolejnych lepsza była Amerykanka (6:3, 6:2). Niemały wpływ na ostateczny wynik miała atmosfera na trybunach.
Amerykańscy kibice bardzo mocno dopingowali swoją rodaczkę. Przy wręczeniu nagrody za drugie miejsce Białorusinka nieco żartobliwie, ale jednak uszczypliwie zapytała, czemu jej tak nie oklaskiwali w trakcie meczu. Dobrym przykładem tego, z czym zmagała się tenisistka z Mińska przed rokiem jest poniższy fragment meczu.
Nie mogła sobie poradzić z publiką
Nie ma wątpliwości, że 26-latka ponownie spotka się z bardzo głośną i stronniczą publiką podczas nadchodzącego finału, w którym zmierzy się z Jessiką Pegulą. O atmosferze sprzed roku i podejściu do niej w tym sezonie Sabalenka opowiedziała podczas konferencji prasowej. — Tak, miałam tu naprawdę trudne lekcje w przeszłości. W zeszłym roku kibice byli niezwykle głośni, nawet w trakcie gry. Było tak głośno, że zatykało mi uszy, czułam bardzo dużą presję — przyznała wprost. — Myślę, że miałam tu tak wiele okazji, ale nie wykorzystałam ich z różnych przyczyn. Nie byłam gotowa. Potem po prostu nie mogłam poradzić sobie z tłumem — wyznała.
— Zdaję sobie sprawę, że w finale publika będzie za moją przeciwniczką. Tylko jeśli pozwolę wejść im do głowy, to się w tym zatracę i oszaleję. Tak, to będzie najtrudniejsze — powiedziała. W dalszej części wypowiedzi Sabalenka zaznaczyła, że absolutnie nie traci nadziei na wygranie turnieju i za każdym razem, gdy przyjeżdża na US Open, wierzy, że odniesie końcowy sukces.
— Za każdym razem, gdy wracam, naprawdę cieszę się, że tu jestem, podobają mi się te korty, podoba mi się również atmosfera, podoba mi się gra na tym pięknym stadionie przed kibicami. Do tego bardzo podoba mi się miasto. Za każdym razem, gdy tu wracam, mam takie pozytywne myślenie: “No dalej, może tym razem” — stwierdziła zawodniczka.
Wierzy, że wzniesie trofeum
Sabalenka przyznała, że nawet najtrudniejsze przegrane ją budują, ponieważ stara się z nich wyciągnąć jak najwięcej doświadczenia. — Tak trudne porażki nigdy nie sprawiają, że czuję się przygnębiona, nie myślę o tym, że nie wrócę na turniej za rok. To mnie tylko motywuje, żeby wrócić i spróbować jeszcze raz, bardziej się starać i ciężej pracować nad niektórymi rzeczami, które być może nie działały w przeszłości. Nadal mam nadzieję, że wzniosę to piękne trofeum — powiedziała dziennikarzom.
Czytaj więcej: Pokonała Igę Świątek, a teraz zagra o tytuł w US Open. “Niszczyła mnie”
Finałową rywalką wiceliderki kobiecego tenisa na świecie będzie Jessica Pegula, która najpierw w ćwierćfinale pokonała Igę Świątek w dwóch setach, następnie w półfinale zwyciężyła z reprezentantką Czech, Karoliną Muchową.