O przeładowanym sezonie Igi Świątek pisaliśmy od wielu miesięcy. Polka od jakiegoś czasu sama coraz głośniej zaznacza ten palący problem. Po bolesnej porażce w ćwierćfinale US Open liderce rankingu WTA być może przydałaby się dłuższa przerwa. Nic takiego nie będzie miało miejsca. Oto powody.
Iga Świątek od dawna apeluje do władz WTA o zdrowy rozsądek w kwestii układania tenisowego kalendarza. Nie jest tajemnicą, że światowe władze kobiecego tenisa wprowadzają m.in. wyższe nagrody w niektórych turniejach, ale w zamian za to jeszcze bardziej poszerzają sezon, który już wcześniej był rozciągnięty niemal do granic możliwości.
W poprzednim roku tenisistki oprócz czterech turniejów wielkoszlemowych musiały wziąć udział w dziesięciu wydarzeniach rangi WTA i ewentualnie WTA Finals. W tym sezonie liczba takich turniejów już się zwiększyła, a w przyszłym roku będzie to już łącznie 21 imprez. Część z nich to turnieje dwutygodniowe, które w znaczny sposób skracają przerwy pomiędzy turniejami.
“Czuję się jak chomik w kółku” — mówiła niedawno Świątek po jednym z meczów w Cincinnati.
“Nie mamy czasu na treningi i spokojne życie” — dodała.
“Harmonogram jest absolutnie brutalny” — wyznała z kolei Donna Vekić.
Świątek płaci karę za wygrywanie
Niedawno pisaliśmy, że Iga Świątek gra zdecydowanie najwięcej meczów z najlepszych tenisistek w tourze. To się nie zmieniło. Tylko w tym sezonie Polka zagrała już w 62 spotkaniach.
Dla porównania Aryna Sabalenka zagrała o jedenaście meczów mniej (51), Coco Gauff ma “w nogach” 52 mecze, Jelena Rybakina 49, a Jasmine Paolini 48 meczów.
Tabela z liczbą rozegranych meczów w tym sezonie przez osiem najlepszych tenisistek rankingu WTA:
Liczba rozegranych meczów w 2024 r.Liczba rozegranych meczów w 2024 r. (Foto: tennisabstract.com)
W dwóch poprzednich sezonach dysproporcje były przynajmniej takie same lub nawet większe.
Kolejna bolesna porażka Igi Świątek. Przerwa? “To bez sensu”
Przegrana w dwóch setach 2:6, 4:6 z Jessicą Pegulą w ćwierćfinale US Open sprawiła, że ten sezon pod względem turniejów wielkoszlemowych jest dla Polki najgorszy od lat. W związku z narzekaniem na zbyt dużą liczbę meczów i przemęczenie na pomeczowej konferencji Świątek została zapytana o to, czy nie chce zrobić sobie przerwy.
Zawodniczka stanowczo sprzeciwiła się takiemu rozwiązaniu, tłumacząc, dlaczego nie zamierza przerywać gry. “Nie planuję, to bez sensu. Potem będzie mi trudno wrócić do touru. Jest ciężko, ale nie chcę robić sobie żadnej przerwy” — wytłumaczyła.
Wcześniej przytoczone nawiązanie do chomika w kółku idealnie pasuje do rywalizacji w tourze. Ciągłe podróże, walka w kolejnych turniejach i meczach to gigantyczny wysiłek fizyczny i psychiczny, ale tenisiści przeważnie unikają dłuższych przerw właśnie ze względu na wypadnięcie z karuzeli, na którą później trudno wrócić.
Dodatkowo za brak udziału w obowiązkowych turniejach musiałaby zapłacić grzywnę i pogodzić się brakiem punktów za turniej do rankingu WTA.
Być może takie rozwiązanie wcale nie byłoby takie nierozsądne i dzięki temu Polka porządnie by odpoczęła i trochę stęskniłaby się za tenisem?
Skok na kasę WTA
Z słów Świątek wynika, że tego przynajmniej na razie się nie dowiemy. Wiemy z kolei, że WTA skutecznie odbiera tenisistkom radość z gry.
Już w zeszłym sezonie organizacja, która zarządza turniejami rangi 1000, 500, 250 i 125 (wielkoszlemowe podlegają pod ITF), zapowiedziała szereg zmian. Plany dotyczyły szczególnie najbardziej prestiżowych wydarzeń, na których WTA, co oczywiste, najwięcej zarabia. Tłumaczenie było proste: robimy to dla kibiców, chcemy wam jeszcze bardziej uatrakcyjnić rozgrywki.
Do obowiązkowych tysięczników w ostatnich latach należały dwa w Stanach Zjednoczonych (Indian Wells i Miami), a także jeden w Hiszpanii (Madryt) i w Chinach (Pekin). W każdym z nich zwyciężczyni otrzymywała do rankingu 1000 pkt. W pozostałych turniejach oznaczonych rangą WTA 1000 triumfatorka otrzymywała o 100 pkt mniej.
Do rywalizacji obowiązkowych dołączył już w tym roku turniej w Rzymie. Z kolei rywalizacja w Toronto i Montrealu dołączy za rok (miasto organizator będzie się zmieniało) i w Cincinnati również w 2025 r. Siedem turniejów w ciągu roku skupi najlepsze tenisistki świata, a każdy z nich potrwać ma przez dwa tygodnie (podobnie jak wielkie szlemy). Do 2027 r. wszystkie z wymienionych mają mieć pulę nagród w tej samej wysokości.
Od tego roku Dauha i Dubaj, które wcześniej “zamieniały się” rangami imprez 500 i 1000, teraz również awansowały do rangi “tysięczników”. Długo w tajemnicy trzymano, do jakiego miasta będzie należał ostatni turniej WTA 1000, ostatecznie zdecydowano się na Wuhan, czyli drugi po Pekinie turniej w Chinach.
“Obowiązkowe turnieje dla najlepszej zawodniczki w 2019 r.
4 turnieje wielkoszlemowe
4 WTA 1000 (Premier Mandatory)
4 WTA 1000 (Premier 5)
2 WTA 500 (Premier)
WTA Finals
Łącznie 15 turniejów, 19 tygodni, jeśli dotrze do wszystkich finałów (we wpisie jest błąd, 21 tygodni — przyp. red.)
2025 r.:
4 turnieje wielkoszlemowe
10 turniejów WTA 1000 (7x dwutygodniowe, 3x tygodniowe)
6 turniejów WTA 500
WTA Finals
Łącznie 21 turniejów, 32 tygodnie, jeśli dotrze do wszystkich finałów” — czytamy we wpisie na X/Twitterze
Zmiany w punktowaniu do rankingu WTA
Zmiany dotknęły również punktację w rankingu. Wcześniej do klasyfikacji wliczano 16 najlepszych występów w turniejach w każdym sezonie, a od 2024 r. powiększono zakres punktowanych turniejów do 18 i dodatkowo występ w WTA Finals, w którym występuje osiem najlepszych tenisistek rankingu WTA Race.
Polka w ostatnich tygodniach się nie nagrała. Po wygraniu Roland Garros liderka rankingu WTA zagrała w trzech meczach w Wimbledonie, w sześciu spotkaniach podczas igrzysk olimpijskich w Paryżu i w czterech meczach w Cincinnati. Jak na Świątek nie jest to dużo, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że finał Roland Garros odbył się 8 czerwca.